Thursday, August 23, 2012

Przyszłość Badachszanu po przemocy zbrojnej.

31 Jul 2012, Abakhon Sultonnazarov

Cios zadany wszystkiemu co zostało osiągnięte od końca wojny domowej.

Operacja wojskowa w Badachszanie, odległej południowo-wschodniej prowincji Tadżykistanu, wyrządziła szkody, które znacznie przewyższają same ofiary w ludziach. Ostatnie obliczenia podają, że w walce pomiędzy tadżyckimi siłami bezpieczeństwa, a członkami uzbrojonej grupy rebeliantów zginęło 17 żołnierzy i ich 30 oponentów. Władze oficjalnie mówią także o śmierci jednego cywila. Niektóre szacunki podają więcej.

Ten wybuch przemocy jest ciosem w narodową jedność, którą Tadżykistan z trudem budował od zakończenia pięcioletniej wojny domowej w 1997 roku. Mieszkańcy Badachszanu, specyficznej części kraju, dopiero w ostatnich kilku latach zaczęli czuć się naprawdę obywatelami Tadżykistanu. Mając silne poczucie regionalnej przynależności, stopniowo przekonywali się do tożsamości narodowej. W trakcie wojny domowej, region stał po stronie Zjednoczonej Tadżyckiej Opozycji i walczył przeciw rządowi.

Widać teraz, jak militarna operacja władz centralnych wstrząsnęła rodzącym się zaufaniem ludzi Pamiru do rządu w Duszanbe. Wydaje się, że dwa dni ciężkich walk, kompletnie zniweczyły wszystkie pozytywne osiągnięcia w tych relacjach, które udało się wypracować od czasu wojny. Nastrój panujący obecnie w Pamirze to mieszanka rozczarowania, gniewu i oburzenia na to jak rząd traktuje swój naród. Zajścia te miały też silnie negatywny wpływ na lokalną gospodarkę. Wiele małych firm, które zaciągnęły kredyty w bankach w celu budowy nieruchomości lub na rozwój innych działań, poważnie ucierpiało w wyniku walk. Jeden z biznesmenów stracił tysiące dolarów ponieważ nie był w stanie sprzedać warzyw, które wiózł całą drogę z Duszanbe.

Operacja militarna jest niezwykle podobna do tej przeprowadzonej w 2010 roku w dolinie Raszt, głównej bazie opozycji z czasów wojny domowej. Jednakże władze nie wzięły pod uwagę, że Badachszan jest inny. Khorog, centrum prowincji, to małe miasteczko, gdzie wszyscy się znają i jednoczą w razie kłopotów we wspólnej sprawie - nawet ci, którzy normalnie byliby wrogami.

Ruszając przeciw wywrotowemu oficerowi granicznemu, Tolibowi Ayombekowi i jego ludziom, władze najwyraźniej wierzyły, że wszystko będzie kwestią kilku godzin. Tym bardziej, że duża ilość wojska była już w Badachszanie od początku lipca na ćwiczeniach. Zaangażowano armię, siły specjalne i oddziały gwardii narodowej liczące między 2 a 3 tys. ludzi wyposażonych w wozy bojowe i helikoptery. Wszystko po to, aby walczyć z rebeliantami mającymi 150-200 ludzi, którzy odmówili wydania czterech podejrzanych o zabójstwo oficera bezpieczeństwa wysokiej rangi.

Ludzie w Badachszanie poczuli się urażeni tym co zobaczyli - nieproporcjonalną militarną reakcją i ofiarami wśród cywili, czego władze początkowo nie chciały przyznać. Byli wściekli, że młodych, niedoświadczonych żołnierzy potraktowano jak "mięso armatnie", aby wyciągać rebeliantów na cel wojskowych snajperów. Jeden mieszkaniec Khorogu powiedział mi, że ranni żołnierze sił państwowych nie otrzymywali wsparcia medycznego w czasie walki. Opiekę nad nimi pozostawiono lokalnej społeczności, która dawała im schronienie i opatrywała we własnych domach.

Teraz, gdy łączność sieci komórkowych została przywrócona, udało mi się dodzwonić do przyjaciół i rodziny w Badachszanie. To są normalni ludzie - nauczyciele i doktorzy - którzy nie wspierają dawnych komendantów polowych jak Ayombekov. Jeden z przyjaciół mówił, że nastoletni syn sąsiada został zastrzelony przez wojskowego snajpera we własnym ogrodzie. Powodem mógł być afgański szalik zapleciony wokół szyi – modny ostatnio młodzieżowy dodatek - nie oznaka bojownika.

Integracja Badachszanu z resztą kraju zajęła wiele lat, podobnie zanikające poczucie odrębności w świadomości mieszkańców prowincji. Jej geograficzna izolacja była potęgowana w czasach sowieckich, kiedy towary konsumpcyjne przyjeżdżały do Badachszanu wprost z Moskwy, a łączność transportowa z sąsiednim Kirgistanem była lepsza, niż z resztą kraju.

Od końca wojny domowej, ten stan rzeczy poprawiał się powoli, acz pewnie. Jednym z najważniejszych czynników stała się budowa drogi umożliwiającej handel między Badachszanem, a pobliskimi Chinami. Droga ta zmieniła region w ważny szlak handlowy, jako bramę dla tanich, chińskich towarów, które dotychczas docierały przez Kirgistan.

Inny pozytywny krok pojawił się wraz z wizytą w Badachszanie prezydenta Imomali Rahmona w 2007 roku. Poinstruował on wtedy narodowe media, by możliwie szeroko informować o wydarzeniach z tego odległego regionu. W kraju z silnie zakorzenioną strukturą władzy góra-dół, postąpiono zgodnie z jego rekomendacjami. Rządowa telewizja przestała ograniczać się do wspominania Badachszanu w prognozach pogody.

Kolejnym istotnym czynnikiem dla zmian są młodzi ludzie prowincji, którzy nie pamiętają wojny domowej i nie noszą w sobie niechęci wobec reszty Tadżyków. Będąc pokoleniem internetu, z większymi możliwościami podróżowania i studiowania za granicą, bardziej przyjmują idee globalizacji. Więzi lokalne czy pokrewieństwo nie odgrywają już w ich samookreśleniu tak centralnej roli. Sam pochodzę z Badachszanu, ale mieszkam poza Tadżykistanem. Kiedy spotykam moich rodaków, liczy się dla mnie to że są Tadżykami, a nie z którego regionu pochodzą.

Poprawa transportu, szlaki handlowe z Chinami oraz rosnący standard życia pomogły w politycznej i ekonomicznej budowie relacji z Duszanbe. Każdego dnia pamirczycy odnosili się coraz bardziej lojalnie wobec Tadżykistanu i traktowali siebie jako część zintegrowanej całości; starali się, aby Tadżycy nie postrzegali ich przez pryzmat odmienności z powodu innego języka, kultury czy wiary ismailickiej, a zaczęli dostrzegać w nich rodaków. W ostatnich pięciu, sześciu latach, ludzie z pozostałych regionów kraju przeprowadzali się do Badachszanu, aby skorzystać z kwitnącego handlu z Chinami lub założyć własne interesy. Wraz z ich osiedleniem pojawiły się mieszane małżeństwa, rzadko dotychczas spotykane.

Niedawny wybuch walk rzucił cień na te osiągnięcia. Podważył wiarę ludzi z Pamiru w centralny rząd oraz zasiał podejrzliwość i strach, że tego rodzaju przemoc zbrojna może się powtórzyć.
Tadżyckie władze muszą więc dołożyć wszelkich starań, aby przywrócić publiczne zaufanie, w tym wesprzeć odbudowę zniszczonych domów i firm. Muszą się także powstrzymać od działań, które mogłyby rozniecić konflikt. Pozytywnym krokiem byłoby wycofanie większości wojsk. Czym innym jest posiadanie na miejscu oddziału o umiarkowanych rozmiarach, ale ciągła obecność tysięcy żołnierzy raczej nie rozładuje napięcia wśród ludzi.

Wreszcie, wielki wysiłek jest potrzebny w kierunku odbudowy społecznego zaufania wobec jednostek egzekwujących prawo, postrzeganych jako skorumpowane i niewydajne. Ludzie muszą wiedzieć, że zwracając się do policji mogą liczyć na ochronę. Nie jest tajemnicą, że mieszkańcy Badachszanu sięgną do nieformalnych grup, jeśli nie będą mogli uzyskać sprawiedliwości od policji. Jednemu z moich krewnych ukradziono akumulator samochodowy. Kiedy policja nie podjęła żadnych działań, udał się po pomoc do wpływowego lidera gangu. Jego zguba została znaleziona natychmiast.

W tym kontekście, trochę nadziei przynosi inicjatywa władz, aby negocjować wyjście z kryzysu przez dotarcie do społeczności lokalnej - matek, starszyzny i liderów religijnych. Obiecujące są także wstępne uzgodnienia, by utworzyć specjalne jednostki składające się z rebeliantów i policji, w celu przywrócenia stabilności. Trudno będzie władzom utrzymać pokój bez tego rodzaju współpracy z bojownikami.

Obserwując rozwój tej zbrojnej konfrontacji, liczbę ofiar oraz wpływ tych wydarzeń na budujące się pokojowe relacje społeczne w Tadżykistanie, jestem nadal optymistą, choć dość ostrożnym.

Abakhon Sultonnazarov

IWPR regional director for Central Asia
___________________
Tekst oryginalny 

© Tłumaczenie Krzysztof Lizak za zgodą IWPR



No comments:

Post a Comment